17 listopada 2007

Tychy - kościół pw. św. Marii Magdaleny



W poprzednim poście wspomniałam o pierwszym tyskim kościele pw. św. Marii Magdaleny, stojącym na wzniesieniu powyżej kiedyś stawu, a obecnie Rynku na Starych Tychach (jak mówi się potocznie). Nie mogę nie wspomnieć o przypadającym w tym
roku jubileuszu tej świątyni, ale może najpierw kilka faktów historycznych...



Pierwszy kościół w Tychach wzniesiono w 1480r., w miejscu, w którym ul. Starokościelna łączy się z Aleją Bielską.

Był on niewielki, z bali sosnowych, o skromnym wnętrzu. Prawdopodobnym jest usytuowanie w pobliżu cmentarza zw. kościeliskiem. Istnienie kościoła i parafii potwierdza informacja z 1529r. wpisana do "Księgi oszacowań" powstałej na polecenie biskupa krakowskiego.


Wzmianka o nowej, także drewnianej świątyni z dwoma dzwonami, powstałej już na wzgórzu nad stawem pochodzi z maja 1628r. 28 lipca 1764r. Papież Klemens XIII nadał pielgrzymom przywilej uzyskiwania odpustów w kościele w święto św. Marii Magdaleny. Nowa murowana świątynia została poświęcona 3 listopada 1782r.. a więc 225 lat temu. Niestety niedługo potem gwałtowna burza spowodowała duże szkody (m.in. wieży), których usuwanie trwało do 1796r.
Na przełomie 1831/32 w przysiółku Glinka wybuchła epidemia cholery, w wyniku której zmarły 33 osoby. By uniknąć rozprzestrzeniania się choroby kościół został zamknięty na 7 miesięcy. 15 czerwca 1840r. rozległ się dźwięk nowych dzwonów, a w 1954r. rozpoczęto budowę solidnego, murowanego ogrodzenia.


Kościół był za mały, by pomieścić wszystkich parafian, toteż w kwietniu 1906r. wyburzono część budynku, a już w maju 1907r. poświęcono powiększoną o 60% świątynię.
W 1929r. starą wieżę zastąpiono nową.
W tym roku mija 100 lat od poświęcenia kościoła pw. św. Marii Magdaleny po przebudowie. Prace mające na celu przygotowanie kościoła na uroczyste obchody tej szczególnej rocznicy obecny proboszcz rozpoczął trzy lata temu. Pracy było sporo, poczynając od osuszenia fundamentów, wymiany sieci elektrycznej i montażu ogrzewania podłogowego po wymianę posadzki i odświeżenie wnętrza. Zupełnie nowy wygląd zyskało prezbiterium.
Główne uroczystości rocznicowe odbyły się 3 listopada.
Oto kilka zdjęć kościoła wykonanych jeszcze przed remontem...

Wcześniej, bo 2 września, na pamiątkę wizyty marszałka Piłsudskiego oraz generałów: Szeptyckiego i Horoszkiewicza w Tychach , która miała miejsce 28 sierpnia 1922r., na Rynku odbyła się rekonstrukcja zdarzeń sprzed 85 lat, rozpoczynająca obchody Tyskiego Roku Historycznego. Na ogrodzeniu najstarszego tyskiego kościoła odsłonięto tablicę upamiętniającą symboliczne przejęcie Tychów przez Wojsko Polskie.


Miło było popatrzeć na przemarsz ułanów. Tyszanie świetnie współtworzyli tę inscenizację, m.in. wznosząc okrzyki: "Wiwat Piłsudski!".
Kościół pw. św. Marii Magdaleny nazywany jest "matką tyskich kościołów", gdyż przez wiele lat (do roku 1957) był jedynym obiektem sakralnym w rozbudowującym się, socjalistycznym mieście. Do dzisiaj z terytorium obejmującego za­sięg duszpasterski kościoła św. Marii Mag­da­le­ny w sposób bezpośredni lub pośredni po­wsta­ło 12 parafii.
Moje pierwsze osobiste wspomnienia wiążące się z tą świątynią i pobliskim cmentarzem pochodzą z dzieciństwa, gdy to razem z rodzicami i siostrą odwiedzałam groby moich krewnych. Szczególnie pamiętam opowieści mamy na temat jej rodziców, a moich dziadków, których niestety nie miałam okazji poznać, gdyż zmarli na długo zanim ja pojawiłam się na świecie. Jedyna babcia, którą mogłam cieszyć się przez dłuższy czas mego życia także znalazła miejsce spoczynku na przykościelnym cmentarzu. To ona nauczyła mnie różnego rodzaju robótek ręcznych, wierszyków, piosenek, opowiadała bajki m.in. o wodnikach, opisanych w poprzednim poście utopcach i Skarbniku. Z wielką ciekawością słuchałam jej opowieści o Tychach i ich mieszkańcach z początku XX wieku, przez powstania śląskie, mroczne lata II wojny światowej, a potem o szybkim rozwoju mego rodzinnego miasta. Od babci Cecylii wiem, że tuż przy głównym wejściu do kościoła znajduje się miejsce masowego pochówku ofiar tzw. moru, jak nazywano wówczas zarazę, czy też epidemię. Domy, których mieszkańców dosięgła śmiertelna choroba znaczone były białym krzyżem, jako ostrzeżenie, by nie zbliżać się do tego miejsca. Dziwi mnie, że w takim miejscu nie ma żadnej tablicy pamiątkowej, informującej co kryje ziemia po której ludzie nieświadomie przechodzą z kościoła na cmentarz.
Ilekroć mam okazję odwiedzić kościół i cmentarz, wstępuję w jego progi choć na chwilkę, by zastanowić się nad sobą i tą cienką granicą oddzielającą życie i śmierć.
Mogłabym tak pisać i pisać...ale pewnie dla mego czytelnika nie byłyby to aż tak ciekawe historie, by wytrwać i przeczytać je do końca. Dziś może nie jest to zbyt interesujący post dla wielu z Was, niemniej chciałam napisać go właśnie na taki temat.
Zdjęcia archiwalne pochodzą ze strony internetowej Parafii pw. św. Marii Magdaleny w Tychach oraz portalu miasta Tychy.



.

07 listopada 2007

Tychy - Stawy i utopce ...


Osada, jaką były początkowo Tychy wywodzi się ze średniowiecza. Wtedy to nad istniejącym do dziś Potokiem Tyskim zaczęły powstawać domy pierwszych mieszkańców. W okolicy tej niepozornej rzeczki było kilka stawów, w których hodowano ryby. Nad jednym z nich, na wzgórzu zbudowano pierwszy kościół pw. św. Marii Magdaleny, nazywany dziś Matką Tyskich Kościołów. Jego wieże przeglądały się w spokojnej tafli stawu. Od wzgórza z kościołem i otaczającym go cmentarzem oddzielała go tylko droga. W 1920r. staw został osuszony, a teren po nim przeznaczono na plac targowy. Wcześniej była tu jeszcze łąka, gdzie wypasano gęsi. Takie to były losy dzisiejszego Rynku, centrum obecnych tzw. Starych Tychów. W dzieciństwie przysłuchiwałam się z wypiekami na twarzy opowieści rodziców o ich przygodach wiążących się z wyprawami nad stawy. Dorośli przestrzegali, by dzieci nie chodziły tam same, gdyż zdarzały się tam dziwne przypadki. Często w rozmowach pojawiał się motyw "utopca", strażnika zamieszkującego staw. Tato podobno nawet widział jego przemykającą we mgle postać i ślady na bagnistym brzegu.


Utopiec zwany też "utopkiem" lub "utoplcem" wg wierzeń i przypowieści występujących na Górnym Śląsku i Śląsku Cieszyńskim był to demon wodny zamieszkujący jeziora, stawy i mokradła. Nieraz utożsamiany był z Wodnikiem. Utopcem mógł stać się człowiek, który zmarł gwałtowną lub samobójczą śmiercią, ale pod warunkiem, że nastąpiła ona przez utopienie w miejscu, w którym prąd jest słaby lub też nie ma go wcale. Były to zazwyczaj stawy, jeziorka, czy też oczka wodne. Stworzenia te zawsze starały się szkodzić ludziom, wciągając kąpiących się pod wodę lub też wabili ich rożnymi sposobami, by ci nie mogąc oprzeć się chęci wejścia do wody topili się sami. Ich wygląd nie był przyjemny dla oka. Niski, wręcz karłowaty wzrost, duża, czasem zupełnie łysa głowa, pokaźne odstające, spiczasto zakończone uszy. Czerwone lub żółte oczy, bezzębne usta, sina, zimna i pokryta śluzem skóra. Palce u nóg i rąk połączone błoną. Utopce lubiły płatać ludziom różnego rodzaju figle, takie jak spychanie z łodzi, wytrącanie wioseł z dłoni, plątanie sieci itp. Tak więc przechodząc wczesnym rankiem, czy też po zmierzchu nad stawem trzeba było mieć nie lada odwagę.

Dziś, stojąc u stóp kościoła, na Rynku, pomyśl, że w tym miejscu kiedyś było zupełnie inaczej...