Prawie każdą wizytę w Krakowie rozpoczynam od wzgórza wawelskiego: najpierw spaceruję wzdłuż murów, z których rozciąga się piękny widok na płynącą w dole wstęgę Wisły Później przez dziedziniec zewnętrzny udaję się do katedry, by w ciszy i skupieniu zastanowić się nad gradacją wartości w życiu doczesnym i przystanąć przy grobach tych, którym dane było niegdyś władać Polską. Czasem zajrzę do Krypty Wieszczów. To chyba najbardziej zaciszne miejsce w katedrze.

Czasem przysiadam na kamiennym stopniu, by z tej perspektywy przyjrzeć się wielokondygnacyjnym krużgankom, charakterystycznym dla renesansowych budowli. Mam wrażenie, że wśród krążących tutaj z aparatami turystów przechadzają się postaci dawnych mieszkańców zamku: dam dworu w zwiewnych sukniach ze swymi dwórkami, rycerzy, urzędników i dostojników dworskich lecz największe wrażenie z pewnością zrobiłby orszak królewski, gdyby mógł się tu pojawić. Byłaby to niewątpliwa atrakcja tego miejsca, przybliżająca nieco klimat panujący tutaj przed wiekami. Niestety nikt dotychczas nie wystąpił z taką inicjatywą, a szkoda.

Dwie najcenniejsze z historycznego i artystycznego punktu widzenia budowle wzgórza wawelskiego to kate dra i właśnie zamek królewski. Tak bliskie sąsiedztwo ośrodków władzy kościelnej i świeckiej nadawało Wawelowi szczególne znaczenie. Najstarsze ślady kamiennej rezydencji pochodzą z przełomu X i XI w. Od tego czasu zamek był wielokrotnie przebudowywany z różnych przyczyn. Obecny jego kształt daleki jest od regularności i jednolitości stylowej.



Mimo tak wielu zmian, które dotknęły również zabytkowych sal, czuje się tutaj monarszą wielkość i autentyzm, które powodują, że czujemy iż "dotykamy" żywej historii.