29 sierpnia 2008

Karkonosze - Ścięgny k/Karpacza - Western City

Wracając z Kowar, gdzie zachwycił mnie opisany wcześniej Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska, zachęcona ciekawymi zdjęciami, postanowiłam zajrzeć do Western City. To miasteczko w stylu "dzikiego zachodu" leży w Ścięgnach, niedaleko Karpacza, na obszarze 5 ha.

Dodatkowo do rancha należy 40 ha łąk, 16 koni, 4 kucyki i 10 byczków. Udostępnione zostało ono dla zwiedzających 4 lipca 1999 r., w Dniu Niepodległości USA. Wtedy to władza nad Western City pod Kozią Skałą oddana została w ręce szeryfa i jego zastępców. Na łamiących w jakikolwiek sposób prawo, czeka sędzia pokoju i więzienie. Stosowane są też cięższe kary, ale o tym za chwilę. Miasteczko przyciąga co roku wielu turystów, którzy chcą poczuć jego atmosferę, pojeździć konno,

zmierzyć się z bykiem (mechanicznym), spróbować swych sił w strzelaniu z łuku, rzucaniu dzidą do celu, lassem, czy też w tańcu do muzyki folk.

Zostawiamy samochód na płatnym niestety parkingu i wchodzimy w inny świat. Jeszcze tylko brama fortu, obowiązkowe bilety wstępu i ... otacza nas atmosfera trochę sennego miasteczka, w którym konie, przywiązane czekają na jeźdźców, a z saloonu dobiegają dźwięki pianina. Nagle otwierają się drzwi, wychodzi dziewczyna w kolorowej sukni,

a za nią dwaj kowboje, zagadując ją obcesowo. Szeryf w towarzystwie kompana siedzi przed swym biurem, bacznie obserwując okolicę.

Nieopodal stoi dyliżans.

Na razie jeszcze drzwi więzienia są otwarte i można zajrzeć do środka.

Uwagę przykuwa szubienica, nad którą siedzi złowieszczy sęp.

W pobliżu niej, chyba jako ostrzeżenie stoi czarna trumna, a nieco dalej dyby. Zaglądamy do saloonu.

To największy budynek w miasteczku. Posiada 300 miejsc siedzących.

Można tutaj odpocząć i posilić się potrawami, których nie dostaniecie nigdzie indziej. Na prawdziwych kowbojów czekają mocne trunki. Wystrój adekwatny do miejsca w którym się znalazłam.

Zaglądamy do kącika, w którym stoi pianino. Można zaryzykować i zagrać, ale nie radzę fałszować, bo może się to źle skończyć (napis nad wejściem).

Wchodząc na pięterko, możemy rozejrzeć się po całym miasteczku.

Doskonale widać prawie wszystkie budynki stojące wzdłuż szerokiej drogi, a są to m.in.: Chata Traperska, Biuro Szeryfa (z więzieniem), Bank, Kuźnia, Sklep Kolonialny i trzy punkty gastronomiczne.

Z tego miejsca dobrze widoczny jest szczyt odległej, jak głosi napis o 2,5 godziny pieszej wędrówki, Śnieżki.

Natomiast gwoli informacji do Colorado jest stąd 2,5 tys. mil. Przybywając tutaj koniecznie trzeba zapoznać się z programem dodatkowych atrakcji. Każdy może być świadkiem napadu na bank, pojedynku rewolwerowców, czy też rodeo. Zobaczcie jak wygląda taki napad na bank...

Szeryf patroluje uliczki w poszukiwaniu zbiegłego złoczyńcy...

W kierunku banku zmierza dostawa złota, więc szeryf podąża jej naprzeciw, by zapewnić bezpieczeństwo.

Wszystko przebiega zgodnie z planem. Złoto dociera do banku.

Na chwilę przed tym w pobliżu pojawia się niepozorna postać.

W międzyczasie szeryf łapie poszukiwanego listem gończym przestępcę, a jego zastępca szykuje się do wymierzenia mu kary, prowadząc go na szubienicę. Ten próbuje pertraktować...

Nagle rzuca się na zastępcę szeryfa, pozbawiając go życia,

po czym wypuszcza z więzienia swoich kompanów,

którzy od razu udają się w kierunku publiczności, by przywłaszczyć sobie jakieś cenne przedmioty.

Następnie zmierzają w kierunku banku i po chwili wychodzą z łupem.

By uczcić udany skok idą do saloonu.

Do pracy przystępuje grabarz.

Spieszący do banku zastępca szeryfa zostaje zastrzelony przez zaczajonego na dachu Indianina.

Tymczasem z saloonu wychodzą rabusie, niosąc wzywającą pomocy dziewczynę.

Pojawia się szeryf i zaczyna się strzelanina, w której trzej przestępcy giną na miejscu. Łup zabiera dziewczyna z saloonu.

Ostatni bandyta staje do pojedynku z szeryfem. Sprawiedliwość zwycięża.

Aktorzy wstają i kłaniają się licznie zebranej publiczności.

Długo nie milkną zasłużone oklaski.

Wielkim zainteresowaniem cieszą się pokazy tańców indiańskich i kowbojskich oraz takie jak poniżej...

Warto także podejść w stronę wioski indiańskiej. Po drodze mijamy wagon kolei "Central Pacific", w którym można zdobyć list gończy ze swoją podobizną.

Kawałek dalej nadarza się sposobność, by nauczyć się wypłukiwać złoto z piasku. Mnie niestety nie dopisała pogoda i mogłam tylko stanąć nad brzegiem jeziora, gdzie na wysepkach stoją indiańskie wigwamy, do których można podpłynąć jedynie canoe, czyli niewielką łodzią, napędzaną wiosłem o jednym piórze. Stałam i patrzyłam na w miarę jeszcze wtedy spokojną toń wody.

Za chwilę jednak musiałam szybko ewakuować się w kierunku samochodu, bo deszcz poczynał sobie coraz śmielej.

Swoją wizytę w tym kowbojskim miasteczku zawsze będę wspominać z uśmiechem na twarzy, bo dzięki niej mogłam przenieść się w zupełnie inny świat, świat w którym panowały surowe, ale sprawiedliwe zasady, a urok mężczyzn w kowbojkach i kapeluszach nie pozwalał przejść obok nich obojętnie...

Więcej o Western City na stronie: www.western.com.pl